
Choć bieganie po zmroku może wydawać się szybsze i mniej męczące niż za dnia, z reguły jest odwrotnie. Trening po zachodzie słońca przynosi też dysonanse innego rodzaju. Wszystko przez nasz instynkt oraz przyspieszony przepływ wzrokowy.
Bieganie po zmroku nie było moim ulubionym zajęciem. Gdy jeszcze mogłem, zwykle trenowałem za dnia. Jednak zdarzało się, że musiałem zrealizować jednostkę po zmroku. Wówczas doznawałem ciekawego dysonansu.
Bieganie a przepływ optyczny
Choć po zachodzie słońca tempo wydawało mi się solidne, osiągane czasy były gorsze (mniej lub bardziej) od tych notowanych za dnia. Ponadto w trakcie biegu czułem się mniej zmęczony. Poruszałem się bowiem w optymalnym dla swojego organizmu tempie dla danej jednostki treningowej (np. 5’00” dla rozbiegania). Jednocześnie próba przyspieszenia wiązała się z większym trudem niż za dnia.
W trakcie treningu w dzień było odwrotnie: biegłem szybciej od założeń, ponieważ tempo zawsze wydawało mi się zbyt wolne. W efekcie bieganie po zmroku kosztowało mnie więcej sił i powodował większe zmęczenie.
Za opisaną rozbieżność odpowiadał przyspieszony przepływ wzrokowy. Termin ten można wytłumaczyć jako percepcję swojego ruchu w przestrzeni, czyli postrzeganie prędkości / ruchów swojego ciała w odniesieniu do obiektów znajdujących się w otoczeniu.
Przepływ optyczny można też rozumieć jako szybkość pojawiania się i trwania czegoś w zasięgu naszego wzroku.
W praktyce chodzi o to, że z powodu ciemności krócej i później widzimy obiekty wokół nas. Dostrzegamy je dopiero, będąc w niewielkiej odległości od nich. Następnie one szybko znikają.
Natomiast w dzień zauważamy dany przedmiot / punkt / rzecz z oddali i jesteśmy w stanie stwierdzić, że stopniowo się do nich zbliżamy. Bieganie po zmroku daje więc złudzenie większej prędkości.
Bieganie po zmroku a percepcja odległości i dystansu
Z powodu przyspieszonego przepływu optycznego zachodzi również pozorna kompresja. To wrażenie, że punkt przed nami znajduje się bliżej niż naprawdę.
Za dnia, gdy występuje wolny przepływ wzrokowy, jest odwrotnie. Wtedy dochodzi do pozornego wydłużenia postrzeganej odległości.
Z drugiej strony w takich warunkach (przy świetle dziennym) możemy odnosić wrażenie, że przebiegliśmy mniejszy dystans niż w rzeczywistości. Bieganie po zmroku wywołuje odwrotne złudzenie, czyli wrażenie pokonania dłuższej trasy. Wykazali to w 2012 i 2014 r. Dave Parry i Dominic Micklewright podczas badania kolarzy i biegaczy na trenażerze i bieżni z użyciem wizualizacji.
Stwierdzili oni również, że przy wolnym przepływie wzrokowym jesteśmy w stanie biec z tą samą prędkością mimo narastającego uczucia zmęczenia. Postrzegamy wysiłek jako mniejszy niż przy szybkim przepływie optycznym.
W tych rozważaniach pomijam aspekty fizjologiczne związane z dobową aktywnością gruczołów wydzielających hormony determinujące wydolność organizmu. To też wpływa na efektywność treningu porannego i wieczornego.
Bieganie po zmroku i za dnia – wrażenia kontra rzeczywistość
Zmierzch | Dzień |
Większa prędkość | Mniejsza prędkość |
Dłuższy dystans | Krótszy dystans |
Większa odległość | Mniejsza odległość |
Większy wysiłek | Mniejszy wysiłek |
Grosza efektywność biegania po zmroku
Bieganie po zmroku faktycznie może odbywać się w wolniejszym tempie niż za dnia z uwagi na gorszą widoczność. Wtedy organizm podświadomie zmienia krok biegowy na mniej efektywny, ale za to bardziej stabilny.
To powoduje, że zużywamy więcej energii i tlenu. Jednocześnie nasza sprawność mechaniczna spada. Dzieje się tak, gdyż inaczej stawiamy stopy i bardziej napinamy mięśnie.
W konsekwencji bardziej odczuwamy trudy treningu tego samego rodzaju niż za dnia. Objawia się to nie tylko subiektywnymi odczuciami, lecz także przyspieszonym tętnem.
Poza tym zmiana mechaniki biegu po zmroku sprawia, że ruch staje się sztywniejszy. A to zwiększa ryzyko kontuzji.
Dodaj komentarz