
III ROSbieg Niepodległości w Rokietnicy okazał się dla mnie udanym zakończeniem sezonu, choć wydarzenia go poprzedzające sugerowały, że będzie inaczej. Wypracowany czas mnie satysfakcjonuje, a uzyskane miejsce też jest przyzwoite.
Start w Dzień Niepodległości planuję co roku, ale nie zawsze udaje mi się go zrealizować. Mało brakowało, a tak stałoby się też w tym roku. Znów dopadło mnie osłabienie. Do tego fatalnie spałem (zatrucie?), a właściwie nie spałem, w noc poprzedzającą zawody.
Założenia na ROSbieg Niepodległości w Rokietnicy zrealizowane
Te okoliczności sprawiły, że w Rokietnicy nie nastawiałem się na dobry rezultat. Ktoś mógłby zapytać, po co w ogóle startowałem w takich okolicznościach.

Po pierwsze, bo opłaciłem udział. Po drugie, ładny medal czekał na mecie (oraz losowanie wielu nagród, w tym profesjonalnego zegarka dla biegaczy i hulajnogi elektrycznej). Po trzecie, szkoda mi przygotowań. Po czwarte, bo jestem cholernie ambitny.
Mimo ciężkiej nocy, po wstaniu z łóżka nie czułem się fatalnie. Rozgrzewka też poszła nie najgorzej (przed i w trakcie popijałem sprawdzonego już Redweilera z Olimpu, czyli suplement, który dzięki zawartości m.in. kofeiny, cytruliny i beta-alaniny pobudza i opóźnia zmęczenie).

Miałem swoje założenia. Chciałem zmieścić się w 40 minutach. To dla mnie próg zadowolenia na dystansie 10 km.
Zakładałem tempo 3.58 na kilometr i właściwie trzymałem się go przez cały ROSbieg Niepodległości. Przeważnie urywałem jeszcze po kilka sekund, choć dystans pokonywałem praktycznie w pojedynkę. Tylko okresami podłączałem się pod innych zawodników biegnących moim tempem, ale gdy czułem, że mogę więcej, zostawiałem ich z tyłu. Tak było m.in. na jedynym na trasie podbiegu.

Generalnie tegoroczna trasa rokietnickiego biegu niepodległości nie należała do trudnych. Tylko jeden odcinek wiódł po mocno dziurawym asfalcie. Dominowały długie proste, co najbardziej dało się we znaki pod koniec pętli, czyli na 5. i 10. kilometrze, gdy zimny wiatr wiał w twarz. Wówczas jedyny raz pomyślałem, że jest zimno, i żałowałem, że nie nałożyłem legginsów przed kolano.
Wynik na 10 km, który cieszy
Ostatecznie zawody ukończyłem z czasem 38.39 brutto i 38.34 netto [tu wyniki]. Obie pętle pokonałem w jednakowym czasie (po 19:19 brutto). To dało mi 28. miejsce na 284 uczestników i 15. pozycję w najliczniej obsadzonej kategorii M-30.

Pod koniec pierwszego okrążenia bardzo się zdziwiłem, gdy spojrzałem na zegar. Mój czas był bowiem rewelacyjny. Jednak później ustaliłem, że do pełnych 5 km brakowało 100 metrów, zatem do uzyskanego rezultatu musiałbym doliczyć jakieś 45-47 sekund, by porównywać go z tym na pełne 10 km. Lecz nawet biorąc pod uwagę tę poprawkę (czyli jakieś 39.21 na mecie), jestem zadowolony. A to najważniejsze.
Trzeba też oddać organizatorom ROSbiegu Niepodległości, że w regulaminie zastrzegli, iż trasa nie ma atestu. To chyba jedyny minus tej imprezy.
Dodaj komentarz